Do wygrania Tysiąc wspaniałych słońc - Khaleda Hosseiniego w wydaniu kieszonkowym (zmieści się do torebki:).
Zdjęcie zamieszczę, jak będę miała czas (dziś nie mam, a nie chciałam, żeby przepadła okazja).
Chętni do zgarnięcia proszeni są o odpowiedź na pytanie:
Jakie miejsce byś wybrał(a), gdybyś miał(a) możliwość wyjazdu na rok do dowolnie wybranego miejsca na świecie?
Miłe widziane również uzasadnienie:).
ZAKOŃCZONY!!!!
Zgłaszających się anonimowo bardzo prosze o pozostawienie jakichś namiarów:).
O, trudne pytanie... Jeszcze niedawno byłoby bez wahania, teraz jednak zastanawiam się nad innymi miejscami, ale wciąż chyba wygrywają Włochy. Cieplej niż u nas, ale bez przesady ;) Mają ciekawą historię i język, którego chciałam zawsze się nauczyć, a będąc tam już nie miałabym wymówki, żeby tego nie robić - musiałabym. ;)
OdpowiedzUsuńZawsze przemawiał do mnie liryzm bijący z tytułu "Tysiąc wspaniałych słońc", dlatego z ogromna chęcią przygarnęłabym te książeczkę :)
OdpowiedzUsuńJeśli miałabym wybrać rok w innym kraju, pewnie wybrałabym Rosję lub Ukrainę. Wybrałabym niewielką wioskę gdzieś na Syberii lub Zakarpaciu, gdzie czas płynie inaczej, a ludzie żyją w zgodzie ze sobą i z naturą :)
Barcelona. Od dawna chciałam tam pojechać i z chęcią zostałabym dłużej niż rok. Uwielbiam ten język, klimat, widoki oraz oczywiście FC Barcelonę :)
OdpowiedzUsuńNowy Jork-jeśli cały rok, wszędzie indziej bym się pewnie znudziła:) Ewentualnie Lwów ale musiałabym być 10 lat młodsza co najmniej, choć pod warunkiem, że miałabym dzisiejsze doświadczenie:)
OdpowiedzUsuńNa rok?
OdpowiedzUsuńBieszczady jak co roku
Witają raz deszczem raz słońcem,
Wracam tu z łezką w oku
Jak zwykle przed lata końcem...
Książkę zabrałabym ze sobą :-)))
Zgłaszajcie się ludki, bo książka jest cudowna i warta posiadania i czytania!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Gdybym miała wybrać miejsce na rok? Hmm, trudny wybór. Jakieś 15 lat temu wybór padłby pewnie na Norwegię (Saga o Ludziach Lodu ;)); kilka lat temu byłaby to Australia (Ptaki ciernistych krzewów), ale teraz po tym, jak odkryłam ją na wakacjach - Chorwacja - najchętniej na jednej z wielu wysepek, zaszyłabym się w tym raju na Ziemi i czytała, czytała, czytała w promieniach słońca na jakiejś miłej plaży w uroczej zatoczce (jak na zdjęciu z mojego profilu :) ).
OdpowiedzUsuńCo prawda koleżanka ma ten tytuł, ale mieć własną książkę nie zawadzi ;) To miejsce mogłoby być wszędzie, byle byłoby całkowitą pustelnią, bez innych ludzi, bez elektryczności, tylko ja, potrzebne rzeczy do przeżycia i walizka książek. Niech będzie gdzieś w Nowej Zelandii i już w ogóle byłabym szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńPewnie nie mogłabym się zdecydować i pojechałabym w podróż dookoła świata;) Ale gdyby miało to być jedno miejsce to może... Poznań :D Niedaleko :D Przez cały rok chodziłabym ścieżkami Borejków i czytała Jeżycjadę pod kątem geograficznym :)
OdpowiedzUsuńagnzimka@gazeta.pl
Marzyłby mi się cały rok w leśniczówce, a najlepiej jak by była gdzieś w lasach blisko jeziora. Mogłabym całe dnie spędzać na spacerach, trochę po wylegiwać się w wodzie no i zawsze by mi mogła w tej ostoi towarzyszyć książka. Ehhh marzenia :p
OdpowiedzUsuńJaponia! Bez dwóch zdań!
OdpowiedzUsuńChyba nie mam takiego miejsca... Choć. Grecja. Ciepło, piękne widoki... Taaaak, zdecydowanie Grecja ;)
OdpowiedzUsuńMi od dawna marzy się Paryż... miasto kochanków, malarzy i ludzi wyzwolonych. W Paryżu rozkochał mnie Wharton. Oczywiście Męża też bym zabrała, spóźniona podróż poślubna;) Rano śniadania w attache jakiegoś artysty (oczywiście rogaliki maczane w kawie, niechby nawet kruszyły się na pościel, a co tam...), wieczorem spacery pod pięknym, błękitnym i rozgwieżdżonym niebem. Dni? mijałyby nam niepostrzeżenie na trwonieniu czasu, który wreszcie mielibyśmy dla siebie, na niepytaniu, która godzina i pozwalaniu ulicznym artystom na malowanie naszych niedorzecznych marzeń... Ech, pomarzyć...
OdpowiedzUsuńPortugalia w okresie od połowy września do połowy maja i Wiedeń lub Praga przez pozostałą część roku. Portugalia w przedstawionym okresie, bo źle znoszę upały, a między wrześniem a majem pogoda jest optymalna. Wiedeń zawsze mnie fascynował (zaliczyłam nawet kilkudniowy pobyt tamże) lub Praga, która też mnie fascynuje.
OdpowiedzUsuńA ja będę mało oryginalna :D Chciałabym rok spędzić w jakiejś wiosce tatrzańskiej. Uwielbiam widoki, zdobywanie kolejnych szczytów. Co tam zagraniczne wyjazdy, jak w Polsce tyle piękna :)
OdpowiedzUsuńGdzieś gdzie jest cisza i spokój, las, woda, świeże powietrze i daleko do cywilizacji (no, bez przesady gdzieś trzeba robić zakupy spożywcze, a prąd i woda bieżąca też by się przydały). Tak sobie myśle, że niewiele już takich miejsc jest na świecie, ale ja na szczęście znam jedno z nich - to okolice Ełku, nad jeziorem o nazwie Krzywe. Jest tam kilka niewielkich wiosek, turyści się kręcą, ale bez przesady... Tam mogłabym mieszkać przez cały rok i wreszcie przeczytać te stosy książek, które powoli zamieniają moje mieszkanie w poligon - nigdy nie wiadomo co i kiedy spadnie na głowę;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem po lekturze książki "W krainie białych obłoków" Sarah Lark i zakochałam się w Nowej Zelandii. Wiecznie zielone drzewa, wspaniałe wybrzeża, szerokie plaże, egzotyczne ptaki, domki z widokiem na morze. Odległa, dla wielu nieodkryta i pełna tajemnic. Chciałabym tam zamieszkać, choćby na rok.
OdpowiedzUsuńA ja spędziłam już kilka lat poza granicami, w różnych dalszych i bliższych zakątkach i jeśli chodzi o długie pobyty, to mi wystarczy... Zostałabym w Polsce :-)
OdpowiedzUsuńChciałabym... powrócić do Ekwadoru. Angielski jest bardzo popularny, ale cała Ameryka Południowa mówi po hiszpańsku! Może i ja bym się nauczyła. Niezapomniane przeżycia, Indianie, rośliny, jedzenie (codziennie ryż!) zwyczaje a przede wszystkim ludzie. Przykro to mówić, ale zdawałoby się, że "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Na swój sposób kocham Polskę... ale 40 stopni ciepła bardziej mnie przekonuje :P
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wybrałabym się do USA. I w tej wycieczce chodziło by mi najbardziej o podróż Route 66 jakimś amerykańskim trakiem :) A, że ta droga międzystanowa przebiega przez Arizonę to spełniłabym swoje marzenie i zobaczyła Wielki Kanion Colorado :)
OdpowiedzUsuńWiem, że to tylko wielka dziura w ziemi, jednak coś sprawiło, że zawsze chciałam ją zobaczyć na własne oczy.
clyss@wp.pl
Och... Z chęcią wyjechałabym gdzieś do Wielkiej Brytanii... Najlepiej do jakiejś spokojnej wioski w hrabstwie Devon, gdzie dni by mnie witały kropelkami deszczu. Kocham deszcz! Taka melancholijna pogoda sprawia, że jestem pełna energii (tak! energii!!!) i mam głowę pełną pomysłów. Od czasu do czasu mogłabym pojechać do mojego ukochanego Londynu, stanąć raz jeszcze przed Museum Sherlock'a Holmes'a lub przed drzwiami księgarnii z filmu Nothing Hill...
OdpowiedzUsuńWybrałabym Australię, z jej niesamowitymi widokami, górami błękitnymi i unoszącą się nad nimi niebieską poświatą parujących olejków eukaliptusowych... I cudownym Sydney z Harbour Bridge na czele. Czy wiesz, że diabeł tasmański jako jedyny gatunek na ziemi pod wpływem zagrożenia wymarciem zaczął się rozmnażać w młodszym wieku? Niesamowite!
OdpowiedzUsuń(Szkoda tylko, że ostatnimi czasy dochodzą nas smutne wieści o ogromnym potopie...)
gdybym miała możliwość wyjazdu na rok do dowolnie wybranego miejsca na świecie byłaby to zdecydowanie Anglia. kiedyś tak bardzo mnie tam nie ciągnęło, myślałam sobie' Anglia, pff, deszcz jak i u nas w Polsce...' ale moje podejście się zmieniło. przede wszystkim pokochałam język angielski - nie jest on u mnie jeszcze perfekcyjny, ale ciągle się uczę. kocham angielski akcent, jest taki bardzo... mrrr, cudo. kiedy zaczęłam słuchać Muse, zespołu właśnie z Anglii wciągnęło mnie to jeszcze bardziej - oglądałam przeróżne wywiady na youtube byle tylko posłuchać ich języka, akcentu. a potem pojawiły się różne inne zespoły angielskie - Radiohead czy nawet poleceni mi przez moją mamę Depeche Mode. można powiedzieć, że to muzyka rozwinęła we mnie tę miłość do Anglii... bardzo chciałabym tam pojechać. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
chyba NYC, chciałabym poczuć się jak mrówka w wielkim mieście, choć nie wiem, czy to pozytywne uczucie :)
OdpowiedzUsuńmożliwość poznania wielu ludzi, podszkolenie angielskeigo, choć z jednej strony ten tłum może człowieka dobić i zagłuszyć.
gdybym miała wybrać jakieś miejsce na kilka dni, to pewnei wybrałabym jakieś gorące kraje, jednak na cały rok, wolałabym się wybić gdzieś w NYC i zrobić coś żeby zaistanieć, niż opalać się pod palmami :)
Jakaś samotna wysepka na Karaibach. Oczywiście nie chciałabym żeby była bezludna- po prostu odizolowana od "wielkiego świata" ze wszystkimi jego śmieciami cywilizacji, zgiełkiem i pośpiechem. Taka leniwa, senna atmosfera, piasek, morze, palmy i jacyś przystojniacy... Rok w raju ^^
OdpowiedzUsuńSkandynawia. Szczególnie Norwegia, przejechać z południa na północ, zobaczyć fiordy, góry, zorzę polarną. Ale nie sama, tylko z drugą połówką, mknąc sobie autkiem i codziennie zatrzymywać się w innym miejscu
OdpowiedzUsuńNa caly rok? Chyba do USA :) Tyle tam do ogladnia, jezdzilabym caly rok po USA :)
OdpowiedzUsuń